- Nie przejmuj się - powiedziała Milla uspokajająco. Przez

  • Rozalinda

- Nie przejmuj się - powiedziała Milla uspokajająco. Przez

22 April 2021 by Rozalinda

chwilę miała ochotę uciec na górę, by nie spotkać się z siostrą, ale wydało jej się to tchórzostwem, więc została na miejscu. Ich wzajemne stosunki były napięte, lecz nie wrogie. Nie tęskniła za towarzystwem brata ani siostry, co nie oznaczało, że nie mogła zachować się po prostu uprzejmie. Usłyszała, jak pan Edge otwiera drzwi frontowe. - Cześć, tato - rozległ się głos Julii. - Gdzie mama i Milla? - Są w kuchni - ton głosu ojca świadczył o tym, że wcale nie miał ochoty uczestniczyć w zbliżającej się średnio przyjemnej scenie. an43 252 Kroki Julii zadudniły na drewnianej podłodze w holu. Milla stała w miejscu, opierając się o szafkę kuchenną i starając się wyglądać Oszustwo ? na policjanta? ? na czym polega? naturalnie. Julia była trzy lata starsza od Milli i dwa lata młodsza od Rossa. Wyłamywała się ze stereotypu środkowego dziecka, zagubionego i niepewnego: Julia zawsze umiała walczyć o swoje i skierować uwagę właśnie na siebie. Stanęła w drzwiach do kuchni. Wyglądała na spokojną i zdecydowaną, jak zwykle. To ona zawsze była tą ładną w rodzinie, to ona odziedziczyła łagodne rysy matki. Jej gęste włosy, podroże dziennik.pl tego samego koloru co u Milli, falowały fantazyjnie i delikatnie - podczas gdy młodsza siostra mogła pochwalić się zaledwie szopą banalnych loczków. Milla, kiedy tylko miała czas, robiła sobie trwałą po to, aby choć trochę rozprostować włosy, aby uczynić je łatwiejszymi do układania. Cóż, Julia nigdy nie musiała robić sobie trwałej w żadnym celu. Obie były podobnej budowy ciała i zbliżonego wzrostu, około stu siedemdziesięciu centymetrów. Na pierwszy rzut oka można było rozpoznać w nich siostry mimo ostrzejszych, surowszych rysów twarzy Milli. A jednak różniły się w innych sprawach. Milla poruszała się z miękką, leniwą gracją, co współgrało z jej upodobaniem do bardzo kobiecych strojów uszytych z dobrego materiału. Julia z kolei szła ostro przez życie, preferując szyte na miarę żakiety w pracy, a luźne spodnie i koszulki w domu. an43 253 Do Julii zdecydowanie bardziej pasowałby obecny tryb życia Milli. Ona nigdy nie straciłaby kontroli nad emocjami i nie naraziłaby się na niebezpieczeństwo. - Co się stało? - spytała pani Edge cokolwiek nerwowo. - Nic. Mówiłaś, że będzie Milla, więc wpadłam - Julia patrzyła hardo na siostrę, jakby rzucając jej wyzwanie do kłótni. Pełny outsourcing HR w HRlex.pl - Świetnie wyglądasz - powiedziała Milla uprzejmie i zresztą zgodnie z prawdą. Nie chciała kłamać, mówiąc, że miło jej widzieć siostrę. Jak zwykle Julia przeszła do rzeczy bez zbędnych wstępów: - Nie wydaje ci się, że to wszystko trwa już zbyt długo? To bez sensu. My nie możemy tu przyjechać, kiedy ty jesteś na miejscu. A ty ranisz mamę i tatę, trzymając się z dala nawet w święta. Milla miała już na końcu języka sto słów, ale wzięła przykład z Diaza i zmilczała. Niech Julia się wygada. Matkę i tak już wystarczająco martwiła cała sytuacja, nie potrzebowała jeszcze

Posted in: Bez kategorii Tagged: filmy nicole kidman, jaki prezent na 18 dla kolegi, kamil stoch wykształcenie,

Najczęściej czytane:

ę oparcia krzesła, żeby nie upaść. Miała wizję, której nie była w stanie zrozumieć przy Belvie. Nie chodziło o córkę Belvy ani o tegoroczne zbiory. Widziała swoich synów. Stali na występie stromej granitowej skały, nadzy jak w dniu narodzin. Ich skóra lśniła w słońcu. Ścieżka była za wąska, żeby po niej chodzić, jednak oni szli. Bardzo powoli próbowali wspiąć się wyżej i pokonać skaliste zbocze. Mieli zakrwawione ręce i stopy, byli spoceni, ale posuwali się do góry. Przystawali i podawali sobie ręce, pomagając sobie nawzajem. O wiele niżej, w dolinie, zobaczyła siebie. Na próżno do nich wołała, żeby zeszli w bezpieczne miejsce. Nie zwracali na nią uwagi. Zmierzali ku niechybnemu końcowi. Ziemia zatrzęsła się i krawędź się rozstąpiła. Sunny z przerażeniem zobaczyła w zwolnionym tempie, że jej synowie z krzykiem spadają, a ich ręce i nogi zanurzają się w gorących płomieniach. - Nie! - usłyszała swój własny głos. Zamrugała oczami i wizja zniknęła. Rozwiała się w dusznym powietrzu baraku. Sunny poczuła mdłości. Opadła na krzesło. Nie mogła się pozbierać po tym, co zobaczyła. Ta przerażająca wizja nawiedziła ją nie po raz pierwszy. Obraz zaczął się pojawiać dwa tygodnie temu. Wkradał się do jej snów i włamywał do podświadomości. Na ścianie przy lodówce wisiał stary kalendarz, który dostała w warsztacie Ala. Sprawdziła umówione i odwołane wizyty. Jej palec zatrzymał się na czwartym. Tego dnia miała pierwszą wizję. Tego dnia Brig dostał pracę u Buchanana. 3 Co ty tu robisz? Słysząc głos Briga, Cassidy mało nie upuściła szczotki, którą czesała zmierzwioną grzywę Remmingtona. Źrebak prychnął, przewrócił oczami i zarzucił łbem. - A jak myślisz? - Czuła, że jej policzki zalewa rumieniec. Obejrzała się przez ramię i spojrzała w oczy, które w półmroku stajni niemal płonęły. - Męczysz konia. - Przecież trzeba go wyczesać - odpowiedziała zgryźliwie i skrzywiła się, bo dotarło do niej, że mówi jak rozpuszczona bogata dziewczynka. - Ja, uch, myślałam, że tak będzie dobrze. - A ja myślałem, że nie chcesz mieć kucyka na pokaz. - Bo nie chcę. - A czy sądzisz, że jemu zależy na tym, żeby mieć wyczesany ogon i grzywę? - Prychnął i potrząsnął głową. - Do diabła, jego obchodzi jedynie to, żeby zrzucić cię z siodła, żeby wyrwać mi się z ręki i wejść na klacze stojące na południowym wybiegu. Powinnaś zobaczyć, jak się popisuje przed damami. - Uśmiechnął się szyderczo i cynicznie. Jego niski głos miał bardzo zmysłowy timbre. - Zachowuje się jak Jed Baker i Bobby Alonzo, gdy w pobliżu pojawia się twoja siostra. - Brig z miną znawcy wspiął się po metalowych szczeblach drabiny na poddasze z sianem. Po kilku sekundach snopy siana zaczęły spadać na betonową podłogę. Cassidy nie chciała, żeby jej przypominał o przyrodniej siostrze. Od prawie dwóch tygodni miała w pamięci rozmowę Angie i Felicity przy basenie i obserwowała, jak Angie wprowadzała w życie swój plan. Była zła, że siostra kręci się przy stajniach, od kiedy pracuje tam Brig, że rozmawia z nim i uśmiecha się do niego. Angie żartowała i usiłowała go oczarować. Cassidy chciała wierzyć, że Brig jest po prostu miły dla córki szefa, ale sądziła, że to jest coś więcej. Reagował na zaloty Angie jak wszyscy mężczyźni w Prosperity. Niedługo się dogadają!... Cassidy oczami wyobraźni widziała dwa lśniące od potu ciała. Gorycz wezbrała w jej sercu. Brig nie zawracał sobie głowy drabiną i zeskoczył z poddasza. Miękko wylądował na nogach. - A co z tobą? - spytała. Brig wyciągnął scyzoryk, pochylił się i przeciął sznurek, którym związane były snopki. - Jak to: co ze mną? - Też się popisujesz przed Angie. Prychnął, podszedł do następnego snopa i przeciął sznurek. Siano się rozsypało. W górę wzbił się tuman kurzu. - Ja się przed nikim nie popisuję, Cass. Tyle powinnaś już wiedzieć. Zabolało ją, że zwrócił się do niej zdrobniale. Jakby była robotnicą. Albo dzieckiem. - Popisujesz się. Jak każdy facet. - Ja nie jestem jak każdy facet. - Prychnął, usiadł okrakiem na balu i patrzył na nią. Ich oczy spotkały się. Wpatrywał się w nią uporczywie. Kąciki ust opadły jej. Na twarzy Briga leniwie pojawił się nieznośny uśmiech. - Myślisz, że jestem napalony na twoją siostrę? - Nie powiedziałam... - Ale to miałaś na myśli - mruknął zdegustowany i zamknął scyzoryk. - Kobiety... - mruknął pod nosem. Zdjął ze ściany widły i zaczął wrzucać siano do boksów. ...

Cassidy wrzuciła zgrzebło i szczotkę do wiadra i wspięła się na bramkę. Remmington zaczął skubać siano, które wrzucił mu Brig. Chłopak zawzięcie wrzucał siano do boksów. Cassidy patrzyła jak się poruszał - powoli i pewnie. Zauważyła, że gdy stawał, pochylał się, przecinał sznurek i wrzucał siano do boksów, jego uda i pośladki napinały się pod wyblakłymi od słońca levisami. Chodził powoli wzdłuż boksów, od czasu do czasu spoglądając na Cassidy, 19 co przyprawiało ją o szybsze bicie serca. Kręciła się w pobliżu i czekała, aż skończy i podejdzie do drzwi. - Wszystko przy nim zrobione? - Brig wskazał głową w stronę boksu Remmingtona, odwieszając widły na hak. - Nie będzie kokardek? Cassidy zatrzęsło ze złości, ale zdołała się opanować. - Dzisiaj nie. Może w niedzielę. Roześmiał się. Wyszli na dwór. Letnie słońce leniwie wędrowało ponad szczytami gór na zachód, a gzy i osy latały nad rozlaną przy żłobach wodą. Dzień był bezwietrzny i Cassidy czuła, że jej ubranie lepi się od potu. - Niedługo będziesz mogła dosiąść swojego konia. - Brig wyjął papierosy z kieszeni. - Chyba już ci mówiłem, że chcę go ujeżdżać powoli. - Powoli? - Tak. Żeby nie złamać w nim ducha. Wytrząsnął jednego camela, spojrzał na zachodzące słońce i wsunął papierosa do ust. - Chcę go dosiąść teraz. Potarł zapałką o podeszwę buta. - Bądź cierpliwa. - Jest mój. - Nie słyszałaś, że cierpliwość jest cnotą? - Uśmiechając się półgębkiem, zapalił papierosa i wpatrywał się w nią przez chmurę dymu. - Problem chyba w tym, że nie pałasz miłością do cnót. Ich oczy znowu się spotkały. Cassidy poczuła, że wszystko jej się kotłuje w środku. - Po prostu chcę jeździć na moim koniu. - I będziesz. W swoim czasie. - Nie mogę czekać wiecznie. - Dwa tygodnie to nie wieczność. - Westchnął ciężko i wypluł tytoń. - Wiesz, Cass, na najlepsze rzeczy w życiu warto poczekać. Przynajmniej tak mówił mój stary, zanim się urwał. Ja go nie znałem, ale Chase często powtarza złote myśli faceta, który doszedł do wniosku, że nie ma ochoty tkwić w jednym miejscu i troszczyć się o dzieci i żonę. - Zaciągnął się papierosem. Zmarszczył czarne brwi. Przyglądał się jodle samotnie rosnącej w rogu wybiegu, ale Cassidy wiedziała, że myślami jest daleko stąd, w dzieciństwie pełnym biedy i bólu. - Moim zdaniem wszystko, co mówił Frank McKenzie to stek bzdur, ale Chase najwyraźniej uważa, że nasz ojciec był bogiem. - Zachichotał bez cienia radości w głosie. - Chase jest optymistą. Myśli, że któregoś dnia będzie tak bogaty, jak twój stary. Że będzie miał dom większy niż wasz. Wyobrażasz sobie? - A dlaczego nie? - zdziwiła się Cassidy. Odwrócił się do niej. Tym razem jego oczy nie błyszczały. Wyrzucił papierosa i zgasił go obcasem. - Bo jest pewna hierarchia. Są ci, którzy mają i ci, którzy nie mają. Chase po prostu nie wie, gdzie jest jego miejsce. Jest marzycielem. - A ty nie? - To strata czasu, Cass. - Zacisnął usta. - Koniec przerwy. - Nagle zdał sobie sprawę z tego, że rozmawia z córką właściciela. - Czas wracać do pracy. - Każdy marzy. - Marzą tylko idioci. Nie mogła się powstrzymać. Wyciągnęła rękę i chwyciła go za ramię, jakby nie chciała, żeby odchodził. Spojrzał na jej dłoń, a potem powoli podniósł głowę. Ich oczy spotkały się. - Musisz... musisz mieć marzenia. - Musiała coś zrobić, żeby rozmowa nie urwała się, żeby intymny nastrój i uczucie mrocznego pożądania, jakie zaczęło się w niej budzić, nie prysły. Usta Briga wykrzywiły się cynicznie. - Wierz mi, nie chciałabyś wiedzieć, o czym marzę - powiedział ledwie słyszalnym szeptem. Cassidy oblizała wargi. - Chcę. Chcę wiedzieć. - Och, Cass, daj spokój. - Delikatnie zdjął jej palce ze swojego ramienia, ale nie spuszczał z niej wzroku. Po raz pierwszy w jego ciemnoniebieskich oczach zobaczyła tajemniczy błysk, głęboko skrywane uczute, iskierkę pożądania. - Wierz mi, im mniej o mnie wiesz, tym lepiej. ... [Read more...]

jednak naprawdę krytyczna, żeby Diaz stał się surowy czy srogi.

Skutkowało to tym, że cała trójka dzieciaków - autentycznie zszokowana, gdy tata choć trochę podniósł głos -natychmiast robiła się wtedy potulna niczym trzy baranki. To nie było fair. Milla czasem ... [Read more...]

Rząd otwiera przedszkola i żłobki

podziwem.

an43 33 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

unitedfinances provides smart solutions for UnitedFinances $400 no credit check loan online needed by usa customers in 2021
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.imb.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste